Wraca człowiek z delegacji zrąbany jak koń po wyścigach i wie, że to jest ten dzień kiedy czas ruszyć dupę i iść biegać po jakiejś kilkudniowej przerwie. I nawet mu się chce i widzi się radośnie przemierzającego kilometry. Widzi się tak w wyobraźni do czasu gdy zjada na obiad krewetki zagryzane bagietką a następnie siada na kanapie. I nagle człowiek stwierdza, że chce mu się spać i w ogóle to przecież jest zmęczony i ciężko pracował cały tydzień i ogólne łojezu. Więc człowiek sobie myśli, że jak się chwilę prześpi to akurat około godziny dwudziestej to będzie idealny czas na bieganie. No to człowiek nawet śpi przez chwilę, może chwil kilka aż go podrywa grzmot za oknem. Oho – myśli sobie człowiek – będzie burza, nie pobiegam. I nawet się człowiek cieszy, że znalazł świetną wymówkę. No bo jak to tak w burzę biegać. Żeby jeszcze sam deszcz. Ale burza? W końcu to niebezpieczne. Więc próbuje człowiek zasnąć ale mu jakoś nie idzie. Deszcz też nie przychodzi. Wymówki brak. No ale wciąż przecież grzmi i chmury jakieś. Czepia się więc człowiek ostatniej deski ratunku, szuka potwierdzenia u innych, że wychodzić nie powinien. I jedna osóbka mówi mu proste: Idź. I już nie wypada nie iść. Tym bardziej, że nie pada. Więc się człowiek ubiera i gdy stoi gotowy, to nagle bach. Jak nie walnie, jak nie błyśnie i jak nie spadną wielkie krople. Nooo, myśli sobie człowiek patrząc na deszcz, to ja się chyba rozbiorę i coś ugotuję. Ale stoi wciąż, bo jakby już ma jednak ochotę, bo włożył wysiłek we wstanie z kanapy. No to stoi i patrzy. I widzi jakieś przejaśnienie. Zakłada więc buty i postanawia wyjść. I gdy wychodzi to po deszczu zostają już tylko kałuże. Więc biegnie człowiek z muzyką w uszach, która go pcha do przodu gdy traci wiarę we własne siły i uśmiecha się, że wyszedł i dostaje brawa od jakiegoś mężczyzny więc się mu kłania i biegnie dalej, szybciej, bo miło mu się robi. Samochody zatrzymują się przed przejściem by człowiek mógł przebiec a inni biegacze pozdrawiają. Na koniec człowiek robi sobie zdjęcie tak by wyglądać szczupło, ale i tak wszystko zasłaniają cycki, robi też koktajl truskawkowy i pijąc go, oraz coś co ma nawodnić po tym jak się odwodnił, wrzuca głupi post na fejsa, by się pochwalić, że jednak zlał z kanapy i podziękować tej osóbce, bo gdyby nie ona to dalej by człowiek szukał wymówek.
Hanka V. Mody