Coś jakby o seksie ale nie do końca

Dawno, dawno temu, wcale nie za siedmioma górami i lasami tylko całkiem tu niedaleko, w kraju nad Wisłą, mój znajomy poczuł coś. Rozejrzał się dookoła, ale niczego nie było. Odetchnął więc i zajął się swoją robotą. Nie wiem, co on tam wtedy robił, pierogi lepił czy jakoś tak. Ale to „coś” nie dawało mu spokoju, wracało i wracało. I powiem Wam, że kolega wcale nie zwariował, nic go nie opętało. To „coś”, to było uczucie, że chce czegoś więcej. Podobno inteligentni ludzie tak mają, ja tam nie wiem, ale wierzę na słowo, bo łatwowierna jestem i jak mówią, to znaczy, że tak jest. Czy Wy też tak miewacie? Tak, że czasem chcecie coś zmienić, coś dodać, zrobić inaczej? Tylko uważajcie, bo takie niesprecyzowane „chcenia” mogą się różnie skończyć.

Inny mój znajomy, gdy mu się żona z lekka znudziła wpadł na pomysł, że zakupi bacik, kajdanki i tym podobne gadżety i heja, będą się bawić ile dusza zapragnie. Zapomniał jednakże poinformować o tym żonę. Sami wiecie jak się to mogło skończyć. Wszystko zależy od żony. Bo albo parsknie śmiechem na Wasz widok z pejczem w ręku i słowami na ustach: „Dalej suko, teraz się zabawimy”, albo ucieknie z sypialni i wróci z nożem w ręku. I wtedy to już może nie być zabawnie. Wtedy może być strasznie, a możliwe, że i nowej żony trzeba będzie szukać.

Za to mój przyjaciel sympatyczny pomyślał, że skoro jego życie sypialniane kuleje, to poszuka rozrywek pozasypialnianych. Zarejestrował się na jakąś stronkę dla zboczeńców czy innych fascynatów BDSM i zaczął poszukiwania. Miał w głowie, że zwiąże jakąś niewinną niewiastę i będzie na niej czynił te czy inne praktyki. Niewiastę poznał, spotkali się i zamiast fiki miki zaczęli rozmawiać. Zakochał się biedaczyna a ona w nim. I ani bedeesemów ani nic. Bo żona jednak w domu.

Uważajcie więc co robicie i jak. Ale róbcie, nie ograniczajcie się, poszerzajcie horyzonty. Wszak wierzę, że jesteście inteligentni a bylejakość Wam nie wystarcza. Wróćmy więc do kolegi, który lepił pierogi. On dobrze wiedział, że chce czegoś więcej i się za tym rozglądał, ale jak już wspominałam, niczego nie było. W każdym razie nie tak dobrego jakby chciał. Co robią ludzie zazwyczaj w takiej sytuacji? Zadowalają się bylejakością. Co zrobił mój znajomy? Stworzył sobie sam, to czego chciał. A, że tworzył dla siebie, to zrobił jak najlepiej, z najlepszych materiałów, jak najbardziej funkcjonalne i… piękne. Bo przecież estetyka też jest ważna. Stworzył markę, w której ja się zakochałam. A, że zboczona jestem to wiecie nie od dziś. Dlatego jeśli „coś” do Was przyjdzie, to rozejrzyjcie się i zajrzyjcie na stronę Leather Seduction i się zachwyćcie jak ja. A żeby się zachwycać z głową i nie stracić przy tym żony, albo co gorsza jakichś części ciała, poczytajcie blog, gdzie kolega odczarowuje klimatyczny seks i dzieli się swoimi doświadczeniami.

No, to do dzieła. Bawmy się. Ale z głową .

Hanka V. Mody

Podziel się Hanką:
Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on pinterest
Pinterest

2 Replies to “Coś jakby o seksie ale nie do końca”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.