czyli ogoliłam sobie cipkę.
„Kiedyś to było lepiej” – mój dziadek tak mawiał i umarł nieszczęśliwy i sfrustrowany. Pewnie z tej zgryzoty i jadu jaki z siebie wylewał. Wciąż słyszę te narzekania od różnych ludzi. „A kiedyś to się ze sobą rozmawiało, a teraz tylko się gapimy w telefony”, „A kiedyś to kobiety nie goliły cipek i pachniały mydłem a nie jakimiś perfumami”, „A kiedyś to się książki czytało a teraz się myśli tylko o pieniądzach”, „A kiedyś to, a kiedyś tamto…”. Warto sobie przypomnieć, że „kiedyś” to już było a teraz to jest teraz i warto żyć zamiast narzekać, żeby później nie powiedzieć: „A kiedyś zamiast gadać jak to było kiedyś, to mogłem żyć, tylko teraz to już za późno”. No ale ta wredna Sharon Stone ogoliła cipkę i obwieściła światu, że tak można. Zdzira, zepsuła wszystko. Podejrzewam jednak, że gdyby taka Sharon rozłożyła nogi przed jednym czy drugim to długo by nie marudzili, że pachnie dobrymi perfumami. Jeden lubi ogórki, drugi ogrodnika córki. Nie generalizujmy, że coś jest lepsze a coś gorsze. Nasuwa się pytanie, które „Kiedyś było lepiej” jest OK, a które już nie? Kiedyś ludzie myli się raz w tygodniu przy sobocie. Dlaczego nie wrócić do tego? Świat się zmienia i dobrze. To nawet mój drugi dziadek, lat dziewięćdziesiąt rozumie i z powodzeniem używa telefonu komórkowego. Używa też prądu i ciepłej wody z miasta. I jakoś nie płacze, że kiedyś, jak mieszkał na wsi, to nie było lodówki, telewizora czy CO. Bo to takie trochę wybiórcze to narzekanie na „teraz”. Korzystamy z rozwoju a jednak nam się nie podoba. Nauczyliśmy się tak i marudzimy już chyba dla samego marudzenia. „Kiedyś to się listy wysyłało”. No i? Wysyłało się. Najpierw trzeba to było nabazgrać, a jak ktoś, jak ja, ma brzydki charakter pisma męczył się z tym okrutnie. Później lecieć na pocztę a później czekać, i czekać, i czekać na odpowiedź. Która nadeszła albo nie. I że niby w tych listach dusza była. Dusza to jest w ludziach i można ją przekazać także pisząc maila czy wiadomość na komunikatorze. Moja ciotka, lat osiemdziesiąt zalogowała się na Facebooku i ma kontakt z rodziną rozsianą po świecie. Straszne rzeczy. A fe. Choć cipkę pewnie ma nieogoloną. Wszystko można, tylko do wszystkiego trzeba podchodzić z głową. Tak, lubię mieć w szafie więcej niż jedną parę butów, lubię dobre perfumy, ogoloną cipkę i lubię mieć pieniądze. Bo tak i już. Bo mogę. Bo lubię się czuć kobieco (choć szpilki wcale tego nie definiują). I lubię mieć za co kupić kolejną książkę, pójść do teatru, do kina czy pojechać gdzieś w Polskę lub poza nią i zwiedzić kolejny zamek, cmentarz czy inne grodzisko. Lubię później usiąść w fajnej restauracji przy lampce wina albo zmrożonej czystej zagryzając to dobrym jedzeniem i rozmawiać o tym co widziałam i czytałam, co przeżyłam. Mogę, więc to robię. Co nie znaczy, że nie lubię sama gotować i karmić innych czy siedzieć w domu w ciepłych kapciach. Ale mam wybór. Mogę sobie ogolić cipkę a mogę i nie. Przyznam się do jeszcze jednej strasznej rzeczy o sobie, taki coming out tu zrobię – jestem uzależniona od telefonu. Taaak, straszne, brrrr. Tylko, że to jest moje małe centrum dowodzenia, mam tu wszystko, maile, komunikatory, połączenie z bankiem, muzykę, program do zapisywania moich myśli na szybko, edytor tekstu, możliwość czytania książek czy innych ciekawostek. Mam zwyczajnie połączenie ze światem. Ułatwia mi to życie i oszczędza czas, który mogę poświęcić na… czytanie, pisanie i rozmawianie. Bo to nie prawda, że przez to przestałam rozmawiać. Rozmawiam z panią w sklepie i obcym na mieście. Ale rozmawiam też ze znajomym i nieznajomym na komunikatorze. Mogę wymieniać myśli nie wychodząc z domu. Czy to jest złe? Czy przestałam się uśmiechać do staruszki na mieście? Nie. Za to nie mam telewizji, bo tam to dopiero jest sieczka. Potrafię żyć w ciszy i milczeć gdy nie mam ochoty mówić. Zawsze jest jakiś środek, trzeba tylko myśleć, jak przy wszystkim, i robić swoje. Teraz jest najlepsza wersja rzeczywistości. Bo innej nie ma. Więc bierzmy z tego co najlepsze dla siebie i nie odrzucajmy bo „kiedyś”. I gwarantuję, że będzie się żyło przyjemniej.
Haniu
jest tak dobrze, że trudno myśleć o tym – lepiej. Kto wie, wciąż to samo piszę.
Jakbym bała się tego lepiej, ale Ty kochana wcale mnie nie słuchaj 🙂
Ubuziakowania