Czy czynniki zewnętrzne, to, gdzie się urodziliśmy oraz inni ludzie determinują nasze życie? Czy mamy na nie wpływ? Czy mamy wpływ na to co zrobimy i jak się zachowamy w danej sytuacji? Czy jesteśmy wolni? Czym jest ta wolność?
Marlena Rytel – tego się Misiu nie robi. Na książce powinno być ostrzeżenie: „Nie czytać przed okresem”. Ponieważ się odwodniłam, to wisisz mi teraz butelkę wody lub wódy (nie kieruj się ceną;)). Ale o czym ja tutaj? A tak, o książce. Zakupiłam, mam piękną dedykację więc biorę do ręki. Okładka pozytywna, żółciutko – pomarańczowa, tytuł taki, że myślę sobie: „No i będzie kolejne pitu pitu o tym jak to było źle, ale wpadł ten książę na koniu i żyli długo i szczęśliwie”. Czyli nuuda. Coś mnie jednak podkusiło. Pewnie fakt, że lubię Marlenę i z zazdrością patrzę na jej cudownie dziecięce zakochanie w mężu (suka jedna). W każdym razie, z tego czy innego powodu wzięłam tę książkę do ręki. Otworzyłam i czytam. Nie wiem czy wiecie, ale lubię piękne, melodyjne zdania, metafory ślizgające się po języku. Te wszystkie ozdobniki i zakrętasy, miękkości, zachwyty. Lubię się wkurzać, że nie ja to wymyśliłam. A tu dupa. Nie ma okrągłych zdań. Są za to suche, pozbawione emocji narratora, wręcz reporterskie opisy kolei życia poszczególnych bohaterów. Zawsze twierdziłam, że piękne zdania obronią słabą historię a sama historia się nie obroni gdy język zawodzi. Nadal tak twierdzę. U Marleny nic nie zawodzi, może nie ma tej poetyckiej nuty, którą tak lubię, ale to nie ta książka i nie ta historia. Tutaj wszystko jest, jak być powinno. I to wszystko jest naprawdę dobrze napisane. Co jeszcze świadczy o tym, że jest to dobra książka? A chociażby fakt, że każe przystanąć i się zastanowić. Właśnie takie książki warto czytać. Takie, które zmuszają do refleksji, które sprawiają, że choć trochę staniemy się lepszym człowiekiem, że coś zrozumiemy. To nie jest łatwa i miła książka. Nie. Jest niemiła i niewygodna. Ona wręcz boli. Uczy pokory. Publicznie muszę przyznać, że nie raz, czy nie dwa, myślałam sobie, że „ja to bym tak się nie dała, czy te kobiety godności nie mają”? Bo przecież najłatwiej jest uznać, że nas to nie dotyczy i odwrócić głowę nie zastanawiając się czemu ktoś jest w tym a nie innym miejscu życia. A Marlena przypomina: „Nie osądzaj człowieka po jego przeszłości. Liczy się teraźniejszość”. Niby proste, prawda? A nieprawda. Trudne jak cholera. Zapomnieć, wybaczyć, zrozumieć. I do tego jeszcze uwierzyć i zaufać. Mało kto potrafi. Czytając książkę Marleny przypomniałam sobie, że alkoholizm to choroba i że dotyka też tych współuzależnionych. Niszczy życie ludzi. I nie wszyscy mają dobry start w życiu. Pewnie, że to truizm, ale warto sobie takie rzeczy przypominać. Szczególnie w momentach, gdy użalam się nad swoim biednym losem bo będąc przed okresem on nie napisał w odpowiednim momencie „tęsknię”. Hanka, stuknij się w głowę, ogarnij się, wróć do przedszkola i zacznij naukę od początku. Naukę życia. I ja od Marleny właśnie dostałam po głowie za to. I tak, oczywiście, każdy ma swoje piekło. Tylko niektórzy mają rzeczywiste a inni tworzą je w swojej głowie. Czytałam i płakałam. I myślałam sobie, że ja nie dałabym rady. Ale nie wiemy co byśmy zrobili, dopóki nie znajdziemy się w danej sytuacji. Nie chcę sprawdzać. No więc Marleno Rytel, sprawiłaś, że – mam taką nadzieję – choć troszkę będę lepszym człowiekiem. Sprawiłaś, że dotarło do mnie jak bywam płytka. Sprawiłaś, że przystanęłam i pomyślałam. Sprawiłaś, że zechciałam to wszystko napisać.
No więc o czym jest ta książka? O niemiłości i braku nadziei. O bólu i cierpieniu. Ale i o nadziei, że kiedyś zaświeci słońce. Czy dla wszystkich?
Hanka V. Mody
Książka Marleny Rytel: Kiedy znów zaświeci słońce