Rozumiem, przecież jesteś kobietą…

Usłyszałam to zdanie od bliskiego mi mężczyzny i powstał w mojej głowie post. Zdając sobie sprawę jaki wydźwięk ma to powiedzenie postanowiłam zapytać inne kobiety o ich odczucia gdy słyszą coś takiego. No i się zaczęło. Większość była oburzona a część reagowała wręcz agresywnie. 233 komentarze pod postem. Odezwało się nawet kilku mężczyzn, że zaraz by dziada pogoniła. Specjalnie nie podawałam kontekstu ani intencji, chciałam znać pierwsze skojarzenia. No i poznałam. I teraz się zastanawiam dlaczego tak jest, dlaczego tak źle się to kojarzy i „wywołuje wkurwa” i poczucie lekceważenia.

Czy naprawdę doszło do sytuacji, w której kobiecość to coś złego? Czy fakt, że się różnimy jest taki straszny i koniecznie trzeba te różnice zminimalizować? Nie wiem jak Wy, drogie koleżanki, ale ja bywam emocjonalna, potrafię płakać z byle powodu i wzruszać się na reklamie. Potrafię też świetnie parkować i wiem gdzie się dolewa olej a gdzie płyn do chłodnicy. Potrafię się sama utrzymać i wiem gdzie zadzwonić jak psuje mi się kran albo samochód. Wtedy nie płaczę, wtedy działam. Ale są takie chwile, gdy chcę się po prostu przytulić do męskiego ramienia i wypłakać. Miewam też okres, podczas którego bywam bezradna.

I teraz coś Wam powiem. Ten facet, który to mówił, jest większym feministą niż ja, walczył i walczy o równouprawnienie, nie tylko kobiet, i kiedy on mówi coś takiego, to jest w tym tyle czułości, akceptacji i zrozumienia, że od razu człowiekowi robi się lepiej. I to lepiej z samym sobą. Są mężczyźni, którzy nienawidzą feministek, tak naprawdę przekłada się to na mizoginizm i strach przed kobietami i ich emocjami. Chcieliby byśmy były z jednej strony kobiece, ale broń boże nie emocjonalne, bo oni wtedy nie wiedzą co z tym począć i olaboga. Te emocje ich przerastają i przerażają. Na szczęście są mężczyźni, którzy dobrze rozumieją, że kobieta jest jak ocean i potrafią okazać wsparcie jednocześnie nie łamiąc się przy tym. Są jak skała, biorą sztorm na siebie, ale się z nim nie identyfikują. Lub jak latarnia, która wskazuje drogę. Czekają aż burza minie i wiedzą, że to nic nie zmienia. Nadal jesteśmy dla nich silną kobietą, którą szanują i którą wielbią i doceniają. Też między innymi dzięki naszej inności. Taki facet mówiąc „Jesteś kobietą” składa hołd naszej kobiecości.

Miałam nadzieję, że ktoś to dostrzeże i na szczęście się nie zawiodłam. Jeden mężczyzna napisał, że są mężczyźni którzy potrafią powiedzieć coś takiego z pozycji serca i współczucia i nie ma w tym wywyższania się. Jedna kobieta zauważyła, że ponieważ sama czuje się ze sobą dobrze, to nigdy w takim stwierdzeniu nie doszukiwała się złych intencji. I może właśnie o to chodzi.

Zacznijmy się same doceniać to wtedy nie będziemy się doszukiwać niczego złego. Oczywiście rozumiem, że prawdopodobnie takie podejście jest wynikiem doświadczeń, i że są mężczyźni którzy mówią to z ironią. Ale czy chcemy mieć takich wokół siebie? Nie demonizujmy wszystkiego, bo może trochę to jest tak, że wmówiono nam, że nikt nie ma prawa tak do nas mówić. Ale czy nie wzmacniamy tym przekonania, że kobieta to coś gorszego? Jestem kobietą i jestem z tego dumna. I cieszę się, że mam blisko mężczyznę przez duże M, który to docenia. I tak jak on chce poznać moją kobiecość, tak ja chcę się nauczyć jego męskości i ją docenić. I tak na koniec napiszę, jakby to Marta Frej napisała: Jestem silna bo bywam emocjonalna i się tego nie wstydzę i jestem silna bo radzę sobie bez mężczyzny ale czasem potrzebuję jego ramienia.

I tego wam życzę.

Hanka V. Mody

Grafika: DAGA

Podziel się Hanką:
Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on pinterest
Pinterest

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.