Dzień pierwszy, czyli jak zostaliście moim pamiętnikiem

Drogi pamiętniku, są w życiu kobiety takie chwile gdy okazuje się, że spodnie, które były za luźne stają się przyciasne. Guzik pije a bluzka nie wygląda już tak ładnie, bo tu czy tam coś wystaje. Są to chwile grozy i rozpaczy. Nie oszukujmy się, to się nie dzieje z dnia na dzień, tylko wcześniej staramy się tego nie zauważać, choć nasza podświadomość mówi nam, że dieta pudełkowa nie oznacza kolejnego pudełka lodów śmietankowych polanych ajerkoniakiem.

Przychodzi jednak ten dzień, gdy nie zauważać się nie da. Nawet jeśli odwrócimy wzrok od lustra doskonale czujemy, że jest nam niewygodnie. I bardzo, ale to bardzo mamy ochotę wrzucić na siebie luźną sukienkę. Ale nie, nie tę z ostatniego lata, bo ta na pewno zbiegła się w praniu, ale tę z górnej półki z rzeczami z serii „za duże, ale może się przydadzą”. Dociera do nas, że gdy to zrobimy, to będzie nasz koniec. Tak więc drogi pamiętniczku, zostaje DIETA. Tak, tak, właśnie ona. I pomysł, że jak opowiem o niej publicznie to głupio mi będzie przestać.

Rycerz nadworny orzekł, że jak już muszę to on się łaskawie zgadza, byleby mi cycki nie zmalały. Po cichu liczę, że się jednak trochę zmniejszą, ale tylko ciut, ciut. Niech chłop ma coś z tego życia . Przyznam się, że (i nie, wcale się nie chwalę tylko żalę, choć wiem, że i tak większość lasek mnie za to wyznanie znienawidzi) u mnie chudnie wszystko, tylko nie One. Rycerz może spać spokojnie i knuć jak zabić smoka, czy jakoś tak. W każdym razie jak uszczęśliwić księżniczkę.

I tak, ja wiem, że Body Positive i kochajmy swoje ciała. Coś tam nawet bredziłam ostatnio o szczęściu w każdym rozmiarze. Zdania nie zmieniam. I żadne odchudzanie szczęścia mi nie da, gdy w głowie nawałnica, ale są te chwile gdy jest już o jeden most (w tym wypadku kilogram) za daleko i zaraz powrotu na most nie będzie, bo nikt cię nie wypuści w obawie o zarwanie.

Tak więc trzymajcie się, bo może być wesoło. Kobieta głodna, to kobieta złośliwa. Kto wie, kogo przez ten czas uszczęśliwię i opiszę w jakimś poście.

No i ja też staram się trzymać. I nie, wcale nie patrzę w kierunku tego boczku czy śledzika w oleju… To jakieś pomówienia są, złe języki… Nie, nie… Patrzyłam na sałatę…

Hanka V. Mody 

Podziel się Hanką:
Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on pinterest
Pinterest

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.