Co w bieganiu jest najważniejsze? Jak dla mnie samo bieganie, a dokładniej fakt, że ruszyłam cztery litery i wyszłam z domu. Przy mojej prokrastynacji to naprawdę wyczyn. Kiedy mi się udaje, to już nie liczy się czy pada deszcz, śnieg, czy jest minus dwadzieścia stopni. Zresztą wolę tak, niż plus trzydzieści. Wtedy nie żyję. Wtedy może mnie ratować jedynie bieżnia na klimatyzowanej siłowni albo lepiej chłodna woda w basenie i drink z palemką. Continue reading „O bieganiu, skarpetkach i Himalajach”
Z pamiętnika wciąż początkującego biegacza
Wraca człowiek z delegacji zrąbany jak koń po wyścigach i wie, że to jest ten dzień kiedy czas ruszyć dupę i iść biegać po jakiejś kilkudniowej przerwie. I nawet mu się chce i widzi się radośnie przemierzającego kilometry. Widzi się tak w wyobraźni do czasu gdy zjada na obiad krewetki zagryzane bagietką a następnie siada na kanapie. I nagle człowiek stwierdza, że chce mu się spać i w ogóle to przecież jest zmęczony i ciężko pracował cały tydzień i ogólne łojezu. Continue reading „Z pamiętnika wciąż początkującego biegacza”