Spóźnione życzenia i chorowanie

Zaczynam się złościć. Dopadł mnie katar, osłabienie i ogólne rozbicie. Jeszcze dwa pierwsze dni wykorzystywałam sytuację do prokrastynowania, czyli przewalania się po łóżku w zupełnej zgodzie umysłu na ten stan, bo przecież jestem chora, a co ma się zrobić, zrobi się później. Wizja zwolnienia i kolejnych dni w domu też była dość przyjemna. Mogłam się nad sobą poużalać jaka to jestem bidna, pochlipać i w ogóle olaboga. Continue reading „Spóźnione życzenia i chorowanie”

O bieganiu, skarpetkach i Himalajach

Co w bieganiu jest najważniejsze? Jak dla mnie samo bieganie, a dokładniej fakt, że ruszyłam cztery litery i wyszłam z domu. Przy mojej prokrastynacji to naprawdę wyczyn. Kiedy mi się udaje, to już nie liczy się czy pada deszcz, śnieg, czy jest minus dwadzieścia stopni. Zresztą wolę tak, niż plus trzydzieści. Wtedy nie żyję. Wtedy może mnie ratować jedynie bieżnia na klimatyzowanej siłowni albo lepiej chłodna woda w basenie i drink z palemką. Continue reading „O bieganiu, skarpetkach i Himalajach”